1.
W „Pamiętniku rzemieślnika” Stephen King raz po raz udziela początkującym autorom naprawdę dobrych rad, a jedna z nich brzmi: Piszcie o tym, o czym chcecie, a potem tchnijcie życie w swoją historię i uczyńcie ją czymś wyjątkowym, nasączając ją swoją osobistą wiedzą o świecie, przyjaźni, związkach, seksie i pracy – zwłaszcza pracy. Ludzie uwielbiają czytać o pracy. Bóg jeden wie, czemu, ale tak jest. Z pierwszą częścią zdania autora „Carrie” nie sposób polemizować i ani mi to w głowie. Pisać istotnie można jedynie o tym, o czym chce się pisać – to święta prawda. Druga część myśli Kinga, ta żartobliwa, o pracy, dopomina się jednak o korektę. Tak naprawdę bowiem, nie o pracę i jej opisy chodzi. Nie tego chcą czytelnicy. Tajemnicą jest nie praca, lecz pasja. King zresztą zdaje się mieć tego świadomość, skoro kawałek dalej pisze, że musicie tylko pamiętać o różnicy pomiędzy wykładem na temat tego, na czym się znacie, a wykorzystaniem owej wiedzy do wzbogacenia historii. O samej różnicy już jednak nie pisze.
2.
Jaka jest ta różnica między opisem pracy i pasji? O co tu chodzi? Wyjaśniam. Weźcie, proszę, jakikolwiek fragment dotyczący pracy samej w sobie i oceńcie, czy to takie ciekawe. Przypuszczam, że zaczniecie ziewać. Przypuszczam, że ocenicie to jako równie ciekawe, co opisy przyrody w dziełach sprzed kilku wieków. Jestem pewien, że opis sadzenia kwiatów czy marchwi na działce, kopania rowów, odśnieżania chodnika, mycia szyb, kierowania ruchem, a nawet operowania na otwartym sercu, gaszenia pożaru, czy pilotowania myśliwca, choć trzy ostanie zajęcia, jak sądzę, prezentują się intrygująco – znudzi was setnie już po akapicie. Góra po trzech. Znudzi i zmęczy, ponieważ – do tego zmierzam – żadna praca nie jest fascynująca sama w sobie. Żeby stała się fascynująca i żeby przestała nudzić, gdy ją opisujecie – musi być w waszym tekście pasją. Co to jest pasja w waszym tekście? To wszystko, co powiązane jest z emocjami. Opis pracy tylko wtedy zatem będzie w stanie zainteresować czytelników, jeżeli połączycie go z emocjami. Najlepiej bardzo silnymi.
3.
Przykłady? Proszę bardzo. Tak mógłby wyglądać opis pracy samej w sobie: „Od rana odgarniał śnieg. Przed klatką było go pełno. Cały chodnik zawalony śniegiem. Śnieg na trawie, na dachach, śnieg aż do przystanku i dalej. Machał więc łopatą, ale nie ubywało. Machał dalej. Ogarniał śnieg. Szuflował. Machał i machał. Potem przejechał miniaturowym ciągnikiem w te i we w te. Wokół całego budynku. Nadal padało. Wziął większą łopatę. Szuflował. Machał. Odgarniał. Szuflował. Jeszcze raz przejechał ciągnikiem. Śnieg padał. Wszędzie było biało. Patrzył na śnieg. Gdziekolwiek nie patrzył, śnieg tam był.” Teraz proszę wyobrazić sobie, że pociągnąłem ten opis przez stronę, cały czas w tym beznamiętnym, monotonnym stylu. Panikujecie, że mógłbym to zrobić? Nie dziwię się. Sam bym spanikował. Być może Harry Mathews ze śp. Georgesem Perekiem byliby zachwyceni takim opisem – ja nie jestem. Brakuje mi w tym emocji. Brakuje pasji. Brakuje – to kwintesencja tego, o czym winniście pamiętać, kiedy tracicie (nigdy do końca! odradzam!) z oczu przygody waszego bohatera i zamierzacie opisać świat, w którym dzieje się wasza historia – uczuć w powiązaniu z przedmiotami i miejscem. Mistrzynią takich opisów jest moim zdaniem Kathe Koja. Weźcie jej „Skórę” (przeł. Robert P. Lipski, Zys i S-ka, Poznań 2002). Przeczytajcie kilka zdań o Tess Bajac spędzającej całe dnie w pracowni i rzeźbiącej – to jest jej pasja, nie tylko praca – w metalu: Uśmiecha się. I już jej nie ma. Wbiega po schodach na górę, zatrzaskuje za sobą drzwi i pracuje do rana, do południa, topi stal, pali stal, Grace na dole wrzeszczy, wścieka się, że wszędzie czuć dym, kurwa mać, Tess, ten sztynk czuć nawet w spiżarni! Nowe duże oparzenie na prawym ramieniu, blisko starych blizn, włosy upięte w brudny kok, potworny żar pod maską, oddycha swoim własnym potem jak jakąś rzadką mieszanką. Przed nią leży rozebrany nowy element, plastykowa szyja rozpruta pionowo chirurgicznym ogniem, w topiącą się spływająca strugę wtyka filigranowe, maleńkie kawałki metalu, błyszczące jak chrom. Pozostawiła szyję rozprutą, by zająć się z kolei leksanowymi oczami, oślepiła je kawałkami potłuczonej butelki po piwie, skradzionej z dołu przed paroma tygodniami. Ostra stal pod postrzępionym materiałem jej rękawic, woń palonego plastyku, blade smużki szarego dymu jak tchnienie duchów, pręt w jej dłoni płonie, pali się, biały u skraju jak bijące serce gwiazdy. Ramiona poruszają się pod wpływem jej działań, metal rozpływa się topi, jedna kropla spływa na jej but, wypalając skórę i pozostawiając natychmiast okrągłą, czarną bliznę. Tak gorąco. W głowie wiruje, mdłości wywołane głodem, nie przerywaj, rób dalej, rób swoje.
4.
Widzicie. Kathe Koja opisuje codzienną i w gruncie rzeczy po prostu żmudną i nieefektowną pracę Tess, czyniąc z niej pasję na granicy szaleństwa – i to działa. Dokładając uczucia, emocje, gwałtowność, a w końcówce nawet trochę poezji (smużki szarego dymu jak tchnienie duchów, pręt w jej dłoni płonie, pali się, biały u skraju jak bijące serce gwiazdy) Kathe Koja sprawia, że nie tylko poznajemy Tess Bajac lepiej, ale też zaczynamy pragnąć przeżywać wraz z nią te momenty, kiedy w iście plutonicznym stylu tworzy z metalu i ognia. I to jest mistrzowskie pisanie o pracy. Nie, nie pracy. O pasji.
CDN.
Uwaga: Fragmenty pochodzą z „Poradnika pisarskiego” układanego przeze mnie na potrzeby kursów prowadzonych w szkole Pasja Pisania, Akademii Wolnego Czasu i wszędzie tam, gdzie wykładam creative writing. Jeżeli tekst zainteresował Cię, poleć stronę znajomym. Jeżeli chcesz wiedzieć więcej o sztuce kreatywnego pisania, zajrzyj do zakładki „Warsztaty pisarskie” i zapisz się na któryś z kursów, jakie prowadzę.
.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.