Zaskoczyć i przekonać (cz.3: FAŁSZYWY TROP, czyli ZMYŁKA)
Zwrot akcji jest pożytecznym narzędziem, pozwalającym trzymać czytelnika w napięciu, lecz bywa, że nie wystarcza. Niektórzy czytelnicy, zwłaszcza ci, którzy lubią wszelkiego rodzaju kryminały, thrillery i generalnie sensację, są sprytni, inteligentni, czytali wiele i łatwo dostosowują sposób myślenia do opowieści. A co więcej, prawdziwą przyjemność sprawia im nie pogłębienie własnej wrażliwości (gdyby o to chodziło, czytaliby Czechowa albo Angelę Carter), czy też przeczytanie pięknie napisanego zdania (gdyby tak było, nie czytaliby Agathy Christie, G.R.R. Martina, Harlana Cobena czy Jamesa Pattersona, tylko, powiedzmy, Virginię Woolf, Brunona Schulza, Vladimira Nabokova, albo Jóna Kalmana Stefánssona), lecz rozszyfrowanie zagadki, rozmontowanie krzyżówki, wykazanie się spostrzegawczością, jakby to był jakiś test na inteligencję. Czytelnicy ci są jak psy gończe, które chwyciwszy trop nie puszczają, idąc prosto do celu i szybko identyfikując sprawcę. I tak jak dawniej – o czym mówi pisarska legenda – psy gończe ćwiczono, próbując przy pomocy apetycznie pachnącej ryby rozproszyć ich uwagę po chwyceniu tropu, tak dla czytelników nie oczekujących niczego więcej, jak zaskoczenia i wywiedzenia ich w pole, autorzy mają coś, co się nazywa „czerwonym śledziem” (ang. red herring), a co wygodniej będzie nam nazywać po prostu fałszywym tropem lub zmyłką. Wiele można znaleźć definicji pisarskiego „czerwonego śledzia”, ale wszystkie mówią mniej więcej to samo. Taka typowa zmyłka, taki fałszywy trop to:
– myląca wskazówka
– fałszywy ślad
– błędne, choć prawdopodobne (czasem nawet: najprawdopodobniejsze) założenie
– skierowanie uwagi czytelnika lub widza na konkretny, ale w gruncie rzeczy nieistotny przedmiot i/lub osobę w celu odwrócenia jego uwagi od właściwego sprawcy i/lub rozwiązania zagadki.
A zatem fałszywy trop to: wskazówka w każdej postaci (może to być przedmiot lub osoba), która kieruje czytelnika na błędną ścieżkę myślenia, myli go, nie pozwalając na zbyt szybkie rozpoznanie, jak skończy się dana historia (np. na rozpoznanie kto jest mordercą).
Na pewno się z tym spotkałeś. Mnóstwo jest tego w serialach. Przypomnij sobie choćby wzorowanego na Holmesie „Dr House’a” i to, ile razy sugerowana choroba okazywała się fałszywym tropem. Podobnie w serialach „Lost”, „The Killing” (i oryginalnej duńskiej serii „Forblydelsen”, którego „The Killing” jest dosyć udaną franczyzą), czy „The Blacklist”. W tym ostatnim serialu w jednym z odcinków cała historia okazuje się jedną wielką zmyłką, jednym wielkim red herring, co ujawnia się dopiero w ostatniej scenie (więcej nie zdradzę, żeby nie spojlerować; obejrzycie to w sezonie drugim). Fałszywe tropy są też chyba w każdej powieści Agathy Christie, a także wszystkich opowiadaniach Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie. W „Studium w szkarłacie” na przykład pojawia się wypisane krwią słowo „Rache”, które inspektor Lestrade najpierw interpretuje jako część imienia „Rachel”, potem – za wskazówką Holmesa – skłania się ku interpretacji, że to po niemiecku „zemsta”, by na koniec okazało się, że i to był fałszywy trop, mający skierować cały Scotland Yard na poszukiwanie odpowiedzi w kręgach niemieckich tajnych stowarzyszeń. Podwójny „czerwony śledź”, można powiedzieć. Mistrzowski. Nie gorszy, choć prostszy przykład to „Pies Baskerville’ów”, gdzie wszystko wskazuje na lokaja, który jest oczywiście niewinny (ale trochę to trwa, zanim się dowiemy). Także wszystkie tomy J.K. Rowling z serii o Harrym Potterze wykorzystują „czerwonego śledzia” dla zmylenia czytelników i przedłużenia przyjemności cieszenia się z rozszyfrowywania zagadek. W „Harrym Potterze i Księciu Półkrwi” są Draco Malfoy i profesor Snape. W „Więźniu Azkabanu” mamy Siriusa Blacka, którego każe się nam podejrzewać, że chce zabić Harry’ego, podczas gdy jego rola jest zupełnie inna. Podobnie wykorzystywali „czerwone śledzie” G.R.R. Martin, Lee Child, John Grisham i wielu innych. A najsłynniejszy przykład to oczywiście „Kod Leonarda da Vinci”, w którym jedna z postaci, biskup Aringarosa (nazwisko znaczy po włosku: czerwony śledź) istnieje jedynie po to, by czytelnik za szybko nie zorientował się, kto za tym wszystkim, o czym mowa w kultowej powieści, stoi.
No dobrze, ale po co to wszystko? Czemu ma służyć mylenie widza albo czytelnika, wodzenie za nos i podsuwanie fałszywych rozwiązań? Red herring ma za zadanie: 1) zwiększyć napięcie i 2) zwiększyć poziom trudności przy rozszyfrowywaniu zagadki. Jakim sposobem można uzyskać ten efekt? Metod jest kilka. Po pierwsze: można umieścić kogoś niewinnego w samym miejscu zbrodni, najlepiej z narzędziem w ręce, podobnym do narzędzia zbrodni. Sprawdziło się nawet w komedii (patrz: „Legalna blondynka”). Po drugie: możesz od początku sugerować niewinność winnego albo winę niewinnego (patrz: „Forbrydelsen” albo „The Killing”, a także całego Doyle’a i Christie). Po trzecie wreszcie: w dialogach i opisach miejsc możesz zostawiać wskazówki, które będą wydawać się neutralne, dopóki czytelnik nie zacznie kojarzyć ich z wydarzeniami, wyobrażając sobie, że właśnie odkrywa prawdę. Oczywiście, muszą to być błędne wskazówki, fałszywe tropy, zmyłki – w ten sposób wywiedziesz czytelnika w pole, a on pozostanie szczęśliwy, że nie zmarnował czasu na czytanie książki napisanej przez kogoś mniej inteligentnego od niego. W końcu po to się czyta, nie? Żeby zetknąć się z umysłem ciekawszym, oryginalniejszym, zdolniejszym do przewidywania większej ilości ruchów niż my sami jesteśmy w stanie przewidzieć. Dobrze wpleciony w fabułę fałszywy trop udowadnia, że jesteś właśnie kimś takim.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.