1.
„Żyje w nas samotne – pisał Gombrowicz w „Dzienniku” – samopoczucie Adama. Nasza filozofia jest filozofią Adamów. Sztuka jest sztuką Adamów. Dwie rzeczy mnie zdumiewają, gdy się zastanawiam, jak człowiek się wyraził dotąd w sztuce: że ta wypowiedź nie rozpadła mu się na dwie fazy, będące fazami jego życia, wstępującą (młodość) i zstępującą; że nie została dość nasycona ilością. Powiecie: w iluż powieściach, filmach, poematach, symfoniach nawet i obrazach, pojawia się żywioł ludzki, masa. Epika! Tak, to się zdarza sztuce, nie jest też nieznane socjologii, psychologii, ale to opis, dokonany z zewnątrz – opisuje się stado ludzkie, jak każde inne stado. Mnie nie wystarcza, że Homer lub Zola będą opiewali, opisywali masę; ani że Marks ją zanalizuje; chciałbym, aby w samym ich głosie pojawiło się coś, co by mi pozwoliło wiedzieć, że jeden był jednym z tysięcy, a drugi jednym z milionów. Chciałbym ich widzieć przenikniętych ilością aż do rdzenia.” Zacytowałem ten obszerny fragment, ponieważ myślę, że właśnie poezja Jacka Mączki jest – i to w całkiem wyjątkowy sposób – „przeniknięta ilością aż do rdzenia”. I jest przy tym, co warte podkreślenia, przeniknięta ilością inaczej niż na przykład świetna liryka Wisławy Szymborskiej, autorki „Wielkiej liczby” oraz licznych wierszy podejmujących temat perturbacji pojawiających się na styku owej „wielkiej liczby” i przypadkowości, przygodności rzeczy i osób istniejących. Do takiego widzenia wierszy Jacka Mączki skłania mnie dość niedwuznacznie kilka zdań z poprzedzającego zbiór „już raz niosłeś tę opowieść” tekstu „Od autora”. Napisał tu Mączka m.in.: „Kluczem spajającym poszczególne teksty jest opowiadanie siebie poprzez „biografie” innych, wsłuchiwanie się w „głosy” z przeszłości, aby odczytać samego siebie i świat.” I choć sam zadeklarował natychmiast, że zabieg ten służyć ma jedynie stworzeniu niezbędnego dystansu do „ja”, oraz wyeliminowaniu natrętnego ekshibicjonizmu, a zarazem umożliwienie doświadczenia, jak napisał, „powszechnych powinowactw”, to jednak trudno nie zauważyć, iż jest to zarazem gest wyodrębniający postać autora, gest jego autokreacji na tle wielkiej liczby tych, którzy zmarli i z których dorobku można – a Mączka robi to od lat z wielką finezją – korzystać. Wskazówką kolejną, jakiej udziela Mączka swoim czytelnikom, jest zwrócenie uwagi na to, iż czytelnik uczestniczy tutaj w swego rodzaju wędrówce. A jej celem jest próba uchwycenia (próba, jak samokrytycznie i refleksyjnie Mączka zauważa, „z góry skazana na porażkę”) kondycji człowieczej. Jeszcze jedno autorskie wskazanie mówi, iż ta podjęta przez autora (i idącego po jego śladach, po linijkach poszczególnych wierszy czytelnika) wędrówka odbywa się tu w przestrzeni logosu, słowa. Dlatego też, każe nam zauważyć ten autor, tom „już raz niosłeś tę opowieść” (ale podobnie jest też chyba w zbiorze „pomyśleć przedświt”) otwierają i zamykają wiersze o charakterze metapoetyckim. Tyle autorskiego komentarza w kwestii budowania własnej tożsamości lirycznej, tożsamości autorskiej z tego, co odnalezione, wchłonięte, przywłaszczone, przemienione i potraktowane jak element konstrukcji własnej. Ale jest jeszcze jedna sprawa – i ona również wiąże się w pewien sposób z przeniknięciem ilością, które, powtarzam, Jacek Mączka tak intensywnie w swojej liryce ukazał. Ten jeszcze jeden, zazwyczaj pomijany lub nie dość, jak myślę, eksponowany aspekt „przeniknięcia ilością”, jakiego doświadcza chyba każdy współczesny poeta (autor, artysta) to kwestia czytelnika, odbiorców. I tutaj – mam chęć powiedzieć – Jacek Mączka wykazał się swego rodzaju wizjonerstwem, proponując tym, którzy go będą czytać, coś, co być może w książkach innych poetów doczeka się kontynuacji i rozwinięcia. Raz jeszcze, żeby przejść do sedna, cytat z „Od autora”: „Integralnym elementem pisania – kończy swój wywód Mączka – jest obecność czytelnika, którego tutaj autor dopuszcza do głosu, zamieszczając fragmenty komentarzy ze znanych portali literackich „Nieszuflada” i „Poezja polska”. W rezultacie otrzymujemy dodatkowy kontekst interpretacyjny. Styl tych komentarzy reprezentuje idiom języka Internetu – języka mówionego, wyrażającego emocje na gorąco, autor zachował wszelkie jego niedoskonałości.”
2.
Czas na przykład tego, co w poezji Mączki nowe. Oto wiersz „Poruszam się”, pierwszy, a więc w dwójnasób ważny, z tomu „już raz niosłeś tę opowieść”: „Śnieg / i białe lustro sarny. W lesie // zwierzęce ścieżki prowadzą / do wodopoju. Tropy – wyraźne // wielokrotnie odciśnięte. Jastrząb. Nieruchome / skrzydła po falach mroźnego powietrza. // Takuana prosi Basho o jedno / prawdziwe słowo.” Pod wierszem dwa komentarze z „Nieszuflady”. Jacka Dehnela: „Biały zad sarny na śniegu – przecież to piękny obraz. Tak Państwa gorszy słowo „zad”? Że niepoetyckie? O ile wiem, taką biała pupkę nazywa się „lustrem”. Co dodaje jeszcze jedną warstwę interpretacji Jacek Dehnel”. I drugi wpis, do Jacka Mączki skierowany, a podpisany Dorota Dorota: „Chcę dodać, Panie Jacku, że ponieważ w buddyzmie, zwłaszcza w zen, mówi się tylko metaforą, Pański wiersz przypomina mi ulubione bajki i wierszyki zen. Lubię opowiastki i wierszyki m.in. Zenko Suzukiego i Thich Nhat Hanha. Poczytałam je sobie właśnie znów dzięki Pana tekstowi i „poruszam się?” jest na miarę. Pańskie zwierzęce ścieżki prowadzą do wodopoju. Tropy – wyraźne wielokrotnie odciśnięte celne i bardzo zazen – kierunek drogi jasny. I wzór, jak iść nią trzeba. Zresztą powiało nawet drogą co przed wiekami zrobiona z innej bajki.” Każdy może sobie na Nieszufladzie sprawdzić, co Jacek Mączka wybrał jako komentarz i docenić talent w wyławianiu tych czytelniczych wpisów, dzięki którym jego wiersze zyskują jeszcze ciekawszą oprawę, mocniejsze, pod ciekawym kontem puszczone na wersy światło. Dodatkowo, ponieważ Jacek Mączka wciąż pozostaje tym Jackiem Mączką, którego znakiem rozpoznawczym jest erudycja i nasycanie wierszy odniesieniami do rozmaitych kultur, postaci i symboli, dzięki wykorzystaniu wpisów komentujących, liryki stają się niejako częścią pewnej całości, na którą składają się, patrząc kolejno: tytuł, wiersz, komentarze internautów (czytelników), a bywa, że i konieczny jest komentarz odautorski. Dobrym przykładem tego typu zabiegów może być wiersz „Kamień” z „już raz niosłeś tę opowieść”. Najpierw wiersz: „Kamień”: „O, Prokne, jaskółko czarnobrewa / ze łzą u rzęsy. Kołujesz nisko / muskając skrzydłem stelę Itysa.” Następnie dwa komentarze: Moniki (strzygi) Mosiewicz: „Dla mnie jednak w tej historii najistotniejsza jest Filomela i jej wymuszone siłą milczeniem, to jest bardzo przeciwpatriarchalny mit, jeszcze jak się weźmie pod uwagę, że różnego rodzaju inne sceny gwałtów dokonywanych przez Zeusa (Europa, czy Danae), które mu zawsze uchodziły mniej czy bardziej na sucho, w każdym razie ze strony ofiary.” I komentarz podpisany henryk pustowski: „No, jeśli zna się mit o Prokne, Filomenie,. Tereusie oraz Itysie (który w końcu skończył jako danie mięsne podane niecnemu ojcu), to trudno będzie obronić tezę,że to „przelukrowane”. Może jest trochę nadziei w apokatastasis. Może powrócimy do źródła.” (Uwaga: pisownia oryginalna.) Do tego jeszcze daje Jacek Mączka, by całość tekstu dopowiedzieć, glosę w postaci przypisu: „Prokne – w mitologii greckiej żona Tereusa, króla Daulis w Fokidzie, matka Itysa, siostra Filomeli. Tereus uwiódł Filomelę i uciął jej język, aby o zdradzie nie dowiedziała się Prokne. Filomela utkała peplos, w którego deseniu umieściła słowa – klucze, dzięki którym Prokne dowiedziała się o losie siostry. Mszcząc się siostry” [tu, niestety, brak dalszego ciągu; chochlik drukarski, jak widać, także zapragnął dorzucić do wyrafinowanej konstrukcji swoje trzy grosze]. Ale tak to mniej więcej wygląda i chociaż w obu zbiorach znaleźć można wiersze podane sauté, bez dodatkowych omówień, glos i przypisów, to jednak chyba właśnie te minimalistyczne liryki Mączki, które nie występują samoistnie, lecz jako fragment, cegiełka w mozaice przez co najmniej dwie osoby składanej (autora i czytelnika), otóż te wiersze wydają się grać na wielu więcej poziomach – i to jest bodaj największa zaleta bycia przez Jacka Mączkę świadomie przenikniętym do rdzenia przez ilość, przez wielość i mnogość tego wszystkiego, powtórzę, co kultury świata mają nam dziś do zaoferowania. (O tomiku „pomyśleć prześwit” piszę mniej, ponieważ wydaje mi się, że część jego wierszy była już publikowana w książkach poprzednich Mączki, a poza tym „już raz niosłeś tę opowieść” jest chyba nieco bardziej eksperymentalnym, dalej idącym zbiorem.)
3.
O tematach i technice poezjowania Jacka Mączki pisałem przy okazji wydania przez niego (również nakładem własnym) zbiorów „Wilcze łyko piołun” i „Dalsze ciągi”). Odsyłając zainteresowanych tą poezją do tamtych moich recenzji, pozwolę sobie tu jeszcze na jedną tylko uwagę, bardziej może nieco osobistą. Otóż nie jestem i chyba nigdy nie byłem zwolennikiem poezji, która aż do takiego stopnia stara się ukryć autora, czy nawet to jego często dziwaczne i wiele postaci mające alter ego zwane potocznie bohaterem lirycznym. Wolę, przyznaję, kiedy bohater jest wyrazisty, akcja szybka, konflikty wyraźne, puenty ostre i natychmiast chwytające za – powiedzmy – gardło. Tego u Jacka Mączki nie dostrzegam, ale też nie śmiałbym stwierdzić, że cokolwiek przez to jego liryka traci. On już po prostu tak ma, że ekshibicjonizmu u niego się nie uświadczy, o dusznych bólach jego lirycznych postaci się nie usłyszy, a wszelkich dramatów szukać tutaj trzeba w głębokich kryjówkach miedzy wersami, a czasem nawet – między słowami. Kto chce dowiedzieć się czegoś o poecie z Sanoka, ten długo musi wczytywać się w te miniaturowe, liryczne opowieści, gdzie i Corneille i Charlotta Corday, a obok Basho, Bebe, król Leonu Sancho, Hasai ben Szaprut, a także św. Hieronim i Spinoza. Potem zresztą i tak okazuje się, że jest jak wierszu „Już raz niosłeś tę opowieść”, w którym czytamy: „Biała Cerkiew w Międzybrodziu. Komary / jak oszalałe. Smak czarnych owoców / morus alba. Lepka słodycz, na koniuszkach palców // piszący i pisany – tak samo bezradni. / Ich niepewny uchwyt nad krawędzią / dołem wzburzony San – powtarzalność // rzeczy i spraw przyprawia o zawrót głowy / pies niesie w pysku śnięta rybę / słońce prześwietla kosmyk włosów.”
Jacek Mączka, „już raz niosłeś tę opowieść”, Wydano na prawach rękopisu, Sanok 2008.
Jacek Mączka, „pomyśleć przedświt”, Wydano na prawach rękopisu, Sanok 2008.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.