Albert Camus tak zwierzał się po powrocie ze Stanów Zjednoczonych swojemu nauczycielowi, panu Germain: „Moja podróż do Ameryki nauczyła mnie wielu rzeczy, których wyliczenie zajęłoby tutaj zbyt dużo miejsca. To duży kraj, mocno zdyscyplinowany w wolności, lecz który o zbyt wielu rzeczach nic nie wie, a zwłaszcza o Europie.” Pobrzmiewa w tych słowach fascynacja, ale też odrobina niechęci i nie ma się czemu dziwić, że w jednym z zapisów dokonanych już po opuszczeniu statku, którym płynął, na widok Nowego Jorku Camus zanotował: „Na pierwszy rzut oka obrzydliwe, nieludzkie miasto.” I choć zaraz dodał, że wie, iż „zdanie się zmienia”, to jednak to pierwsze wrażenie pozostało w nim w jakiś sposób na zawsze. „Dzienniki z podróży” to kompilacja dwóch odrębnych zeszytów, których sam Camus nie zamierzał łączyć. Dopiero wydawca francuski uznał, że takie połączenie może być nie tylko uzasadnione, ale także ciekawe dla czytelników. I słusznie. W obu notatnikach, tym z podróży do USA i drugim, z podróży do Ameryki Południowej Camus prowadził skrótowe, ale sumienne zapiski, oddające znakomicie zarówno klimat samej podróży, jak też wiele mówiące o jego osobistych wrażeniach i odczuciach. Ważne były okoliczności obu podróży. Ta do Stanów Zjednoczonych, rozpoczęta 10 marca 1946 roku była – jak zauważył Roger Quilliot – „w większym stopniu podróżą znanego dziennikarza, aniżeli podróżą autora, który nie został jeszcze w pełni doceniony. Stąd też nieufne przyjęcie ze strony amerykańskich służb policyjnych, roztaczających nadzór – i to ieprzychylny – nad animatorem dziennika, którego sztandarową dewizą jest hasło: Od oporu do Rewolucji.” Całkiem inny charakter miała późniejsza o trzy lata podróż do Ameryki Południowej. Camus podejmował ją będąc już autorem uznanym, ale borykającym się z kłopotami zdrowotnymi i coraz bardziej rozczarowanym do powojennej rzeczywistości politycznej i gospodarczej świata. O polityce i ekonomii jest jednak w zapiskach mało, Camus w obu dziennikach koncentruje się raczej na opisie osób i sytuacji. W tych migawkowych opisach widać cały kunszt obserwacji autora „Dżumy”, który objawia się w takich na przykład zapiskach: „Podziwiam kobiety na ulicach, kolory sukienek, taksówek, które wszystkie wyglądają niczym insekty wystrojone jak stróż w Boże Ciało – czerwone, żółte, zielone. Co do sklepów z krawatami, trzeba najpierw zobaczyć, żeby w to uwierzyć. Tyle złego smaku wydaje się wprost nie do uwierzenia! D. zapewnia mnie, że Amerykanie nie przepadają za ideami. Tak mówią. Coś takiego wzbudza moją nieufność.” Warto przeczytać uważnie te „Dzienniki z podróży”, można w nich bowiem znaleźć niejedno zaskakująco aktualne spostrzeżenie. A także sporo ironii, z jaką wybitny przedstawiciel kultury francuskiej przygląda się kulturom pod każdy względem młodszym i niedojrzałym.
Albert Camus, „Dzienniki z podróży”, przeł. Aleksandra Machowska, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2004.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.