Poezja jako ćwiczenie duchowe. Ćwiczenie duchowe, a więc angażujące zmysły, mięśnie, całego człowieka. Całą tę postać, która chciałaby tylko istnieć, „tylko biec / biec po nic / biec do nic / samo biec / żeby biec // biec”. Chciałaby, ale wie, że to niemożliwe. Bądź też – możliwe, lecz jedynie na krótko i w wyjątkowych warunkach. Poezja: „w sam raz ta złota chmura do szarego wieczoru”.
Poezja będąca odpowiednikiem minimal music, repetitive music (muzyki repetytywnej). Poezja, której istotą jest, jak w tej muzyce, radykalna selekcja słów (dźwięków), współbrzmień, barw, tonów, rymów i rytmów, oraz obsesyjna powtarzalność jako zasada kształtowania toku lirycznego. Poezja, która nie obawia się, że ktoś powie: „Awangardziści raczej się mylili. / Wskrzeszali stary krakowski obrządek, / Więcej powagi przypisując słowom / Niż słowa unieść mogą bez śmieszności.” (Czesław Miłosz, „Traktat poetycki”). Poezja czasem dowcipna, ale bez śmieszności, mimo iż tak nieliczne słowa unieść w niej muszą tak wiele – i unoszą.
Poezja wreszcie, jak starojapoński koan, cykl koanów. Koanów, czyli zaskakujących powiedzeń, paradoksów, zagadek. Najlepiej takich, które przypominają dręczące kogoś pytanie i nie dają się odłożyć na bok, dopóki nie znajdzie się odpowiedzi. Poezja-pytanie, poezja-paradoks i poezja-zagadka. Poezja, której fragment może wyglądać tak (i mówić jak gdyby o wszystkim, co najważniejsze): „być sobą tak, że już nie być // (obracaj to w kółko, w kółko / aż ci się zrobi pusto)”.
Poezja składająca się z kilkuset słów wskazujących na ogrom tego, co przemilczane.
Poezja przemilczanego, które domaga się wielokrotnie: „mów!”.
Poezja drobnych wskazówek, dzięki którym niepoetyczny świat objawia swoją poetycką naturę.
Poezja mimo wszystko, skoro: „mówiąc milczę // mycie szklanek, patrzenie pod światło”.
Poezja możliwie współczesna, chociaż nie o to chodzi: „w jakim ty świecie żyjesz? // w pędzącym // prędzej widzę, niż powiem // (prędzej powiem, niż widzę)”.
Poezja współczesna, ale też „blisko tych których tu już nie ma”.
Poezja.
A między krótkimi, nielicznymi, skondensowanymi wersami i wszędzie, gdzie tylko światło na stronie: dużo dobrego milczenia. Pełnia.
Krystyna Miłobędzka, „Gubione”, Biuro Literackie, Wrocław 2008.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.