O pisarzu i najważniejszej instytucji totalnej – spojrzenie z ukosa
Erving Goffman, „Instytucje totalne. O pacjentach szpitali psychiatrycznych i mieszkańcach innych instytucji totalnych” (przeł. Jacek Łaszcz, GWP, Gdańsk 2011), początek części VII rozdziału pierwszego: „Chciałbym się teraz zająć pewnymi cechami, które dominują w kulturze mieszkańca instytucji totalnej. Pierwsza to skłonność do częstych autorefleksji. Niski – w porównaniu z dotychczasowym – status społeczny mieszkańców, ustanowiony przy wejściu w procesie obnażenia, jest osobistą porażką, tym dotkliwszą, że wciąż na nowo uwypuklaną. W odpowiedzi na nią niektórzy mieszkańcy wymyślają smutną historyjkę w rodzaju lamentu czy apologii, którą bez przerwy opowiadają współmieszkańcom, próbując wyjaśnić swoje obecne położenie. W rezultacie jeszcze bardziej koncentrują się na swoim Ja, niż czynili to na zewnątrz, co prowadzi do użalania się nad sobą. Jakkolwiek personel podważa prawdziwość takich opowieści, współmieszkańcy starają się być taktowni, ukrywając (przynajmniej częściowo) znudzenie i niedowierzanie towarzyszące takim deklaracjom.” I tak dalej.
Komentarz. Podstawiam za „instytucje totalne” słowo „życie” (w końcu trudno o bardziej totalną „instytucję”), a za „mieszkańca” daję „artystę” albo pisarza” – i patrzę, co też się ujawni. Czytam to ze zmianami i… Jakże wnikliwy wydaje mi się w tej chwili ten socjologiczny opis bycia pisarzem (artystą) uwikłanym w totalność życia. Cóż za precyzja w tym: „wymyślają smutną historyjkę w rodzaju lamentu czy apologii, którą bez przerwy opowiadają współmieszkańcom, próbując wyjaśnić swoje obecne położenie”. I jakże prawdziwa jest u artysty, pisarza ta „skłonność do częstych autorefleksji”. Lecz najwięcej uroku – ironicznego uroku – ma dla mnie reakcja personelu, który „podważa prawdziwość takich opowieści” i współmieszkańców, którzy „starają się być taktowni” i „ukrywają znudzenie” („przynajmniej częściowo”) oraz, tak jak personel, „niedowierzanie”.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.