O zdaniach długich, krótkich, i przecinkach
Jeśli się nie pilnuję, piszę zdania długie, nic nie poradzę, mój mózg najwyraźniej uwielbia piętrowe frazy, zawiłości zdań współrzędnie i podrzędnie złożonych, dostawianie słowa do słowa, nieprzerwany ciąg myśli, która jest jedną myślą, to pewnie coś z dzieciństwa, może trauma, może przypadek, fakt faktem, że dostrzegam czasem jak ten mój mózg kocha się potajemnie w przecinkach i średnikach, kto wie, ja nie wiem, zdaje się jednak, że można by też powiedzieć, iż mój mózg jest szczęśliwy, kiedy nie może albo nie musi zatrzymywać się w snutych wywodach, więc gdybym tylko miał pewność, że czytelnicy będą w stanie przyswoić takie zdania (pewności tej nie mam, no i wiem, że czytelnikom z pokolenia na pokolenie skraca się czas skupienia uwagi), to bym pewnie tak pisał, uff, chyba skończyłem.
A teraz to samo z wykorzystaniem kropek.
Jeśli się nie pilnuję, piszę zdania długie. Nic nie poradzę. Mój mózg najwyraźniej uwielbia piętrowe frazy. Zawiłości zdań współrzędnie i podrzędnie złożonych. Dostawianie słowa do słowa. Nieprzerwany ciąg myśli, która jest jedną myślą. To pewnie coś z dzieciństwa. Może trauma? Może przypadek? Fakt faktem, że dostrzegam czasem jak ten mój mózg kocha się potajemnie w przecinkach i średnikach. Kto wie? Ja nie wiem. Zdaje się jednak, że można by też powiedzieć, iż mój mózg jest szczęśliwy, kiedy nie może albo nie musi zatrzymywać się w snutych wywodach. Więc gdybym tylko miał pewność, że czytelnicy będą w stanie przyswoić takie zdania, to bym pewnie tak pisał. Pewności tej nie mam. No i wiem, że czytelnikom z pokolenia na pokolenie skraca się czas skupienia uwagi. Uff, chyba skończyłem.
Zdanie jest czymś tajemniczym. Niby wiemy wszyscy, że jego głównym zadaniem jest przekazanie informacji, która pozwoli napisać kolejne zdanie i pchnie, jak to mówią, opowieść, ale tyle przecież może wydarzyć się na tej drodze. Przede wszystkim: pojawią się dźwięki. Aliteracje, onomatopeje, powtórzenia. Zaraz więc zjawia się konieczność podjęcia decyzji, czy chcemy, aby te dźwięki zwracały na siebie uwagę, czy też będziemy starać się wyeliminować wszystko, co rozprasza i nie pozwala nazwać języka naszej prozy przezroczystym. Jedno i drugie rozwiązanie ma zwolenników. Jedno i drugie ma zalety i wady. Oczywiście, pojawia się także kwestia przecinków. Wydaje się to mniej ważne, niektórzy twierdzą nawet, że można to zostawić redaktorowi i wydawniczej korekcie, ale zgodzicie się chyba, że lepiej wiedzieć, iż zdanie „Lubię gotować moją rodzinę i zwierzęta.” to nie to samo, co: „Lubię gotować, moją rodzinę, i zwierzęta”. Albo, że: „Twoja stara piła leży w garażu.” opowiada o zupełnie innych przygodach niż zdanie: „Twoja stara piła, leży w garażu”. Wydaje mi się też – mimo słabości do Prousta, Bernharda i Krasznahorkaia z ich wężowymi zdaniami, które potrafią kilka razy zrzucić skórę na przestrzeni strony czy dwóch – że Kurt Vonnegut miał rację: średnik istnieje tylko po to, by niektórzy ludzie mogli się pochwalić, że skończyli studia. Co nie znaczy, że pisarze nie powinni się popisywać.
Ćwiczenie. Napisz stronę znormalizowanego maszynopisu (1800-2300 znaków ze spacjami) bardzo krótkimi zdaniami. W każdym niech będzie przynajmniej po jednym rzeczowniku i czasowniku. Następnie napisz to samo, ale jednym zdaniem, używając średników, myślników, nawiasów, jeśli konieczne.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.