1.
„Tańcz, tańcz, tańcz”. Światy wymyślane i opisywane przez Murakamiego różnią się zazwyczaj od świata rzeczywistego jakimś drobiazgiem, nieznacznym odchyleniem, które dopiero w trakcie rozwoju fabuły okazuje się mieć decydujący wpływ na losy bohaterów, zazwyczaj także zwyczajnych, choć bez wątpienia lekko, nieznacznie odchylonych od tak zwanej normy. O tym, jak powstają takie odchylenia i takie światy pisze w „Tańcz, tańcz, tańcz” sam Murakami: „Jeden guzik został zapięty na złą dziurkę i powstał fatalny chaos. Próby naprawienia błędu wywołały pojawienie się nowych, drobnych – nie można ich nazwać wyrafinowanymi, po prostu drobnych – chaosów. W rezultacie wszystko zaczęło się po trochu wydawać zniekształcone. Chodzi mi właśnie o taki rodzaj zniekształcenia, który powoduje, że patrząc na dany obiekt, w naturalny sposób przechyla się o kilka stopni głowę.” Także tym razem czytelnik Murakamiego ma do czynienia z takim nieznacznym, lecz w sumie bardzo istotnym zniekształceniem. Opowiadającemu, trzydziestoczteroletniemu rozwiedzionemu dziennikarzowi śni się niby zwyczajny Hotel. Ale Hotel Dolphin nie jest zwyczajny, bo na szesnastym piętrze istnieje w nim – ale tylko od czasu do czasu i tylko dla wybranych – przejście do innego świata oraz słychać w tym „zwykłym” hotelu, jak ktoś lub coś stale płacze nad bohaterem. Opowiadający spotyka się z kolegą ze szkoły, Gotandą, obecnie wziętym aktorem, ale i ten także okazuje się w końcu kimś innym. Pod opieką ma bohater „Tańcz…” nastoletnią Yuki, dziewczynkę, której rodzice są tak pochłonięci swoją sławą, że nie potrafią zapewnić jej opieki i Yuki także ma swoje odchylenia. No i wreszcie spotyka się w „Tańcz…” bohater z tajemniczym Człowiekiem-owcą, znanym już czytelnikom Murakamiego z doskonałej, bardzo Lynchowskiej „Przygody z owcą”. Wszystko w świecie Murakamiego jest i nie jest zwyczajne, wszystko w tym świecie jest i nie jest normalne i wszystko w tym świecie zaciekawia, intryguje, wciąga. Mimo iż fabuła okazuje się w końcu niejasna, akcja toczy się w ślimaczym tempie, bohaterowie mnóstwo czasu tracą – z punktu widzenia opowiadanej historii – na nie całkiem potrzebne dialogi, a rozwiązania podsuniętych czytelnikowi na początku książki zagadek okazują się raczej dość płaskie, to i tak czyta się powieść Murakamiego znakomicie. Jak Murakami to robi, to już jest jego sekret. Nie ma się co oszukiwać, „Tańcz, tańcz, tańcz” nie jest tak genialne jak „Koniec świata i hard-boiled wonderland” czy „Kronika ptaka nakręcacza”, ale i w tej kilkusetstronicowej powieści są miejsca wybitne, poruszające i błyskotliwe. Cóż, Haruki Murakami to bez wątpienie jeden z wielkich, najwybitniejszych żyjących obecnie magów literatury światowej i może mieć słabszy dzień, lecz i tak pozostaje świetny.
2.
„Norwegian Wood”. Końcówka lat sześćdziesiątych, Tokio, życie towarzyskie i uczuciowe studentów, przeboje Beatlesów, uczelniane strajki, marzenia o niezależności, swobodzie, miłości… Tak, sentymentalna historia Toru Watanabe i jego uczuć do pięknej Naoko oraz nieco postrzelonej Midori sprzedała się w Japonii w nakładzie 3,5 miliona egzemplarzy i trzeba powiedzieć, że nie bez przyczyny. Każdy, kto sięgnie po książki Haruki Murakamiego, łatwo odkryje, w czym tkwi recepta na sukces tego pisarstwa. Murakami jest bowiem w większości swoich książek mistrzem gatunku, który swego czasu autoironicznie a propos swoich dzieł zdefiniowała Manuela Gretkowska: to harlequiny dla intelektualistów. I tak powieści Murakamiego, w tym i „Norwegian Wood”, to dobrze skrojone historie, w których więcej jest z klasycznego wyciskacza łez niż z literatury wybitnej i ponadczasowej, a jednak całość podana jest tak, że robi wrażenie, przynajmniej przez jakiś czas, literatury wybitnej i ponadczasowej. Wydaje się, że tylko dwa dzieła, „Koniec świata” i „Kronika ptaka nakręcacza” wyszły Murakamiemu inaczej, w pozostałych jest on bez wątpienia wzruszającym, ale nie wstrząsającym gawędziarzem, jest autorem, którego chętnie czyta się przed zaśnięciem, wspominając własne utracone miłości i zapomniane przyjaźnie. „Norwegian Wood” jest zresztą wśród dzieł Murakamiego być może najdoskonalszym przykładem tego wysmakowanego sentymentalizmu, tej harlequinowatości na najwyższym z możliwych poziomów. To Grochola dla recenzentów opiniotwórczych tygodników, to Wiśniewski dla nieposkromionych pożeraczy fabuł, lecz to na pewno nie azjatycki Dostojewski, czy nawet W.G. Sebald. „Norwegian Wood” czyta się błyskawicznie, z pełnym poczuciem, że to literacka konfekcja, ale czyta się z fascynacją, jaką tylko najwybitniejszy kicz może wzbudzić. Jest w tej książce wszystko, czego wymaga się od tego gatunku: skomplikowane relacje uczuciowe, samobójstwo jednego z drugoplanowych bohaterów i neuroza jednej z bohaterek w tle, pogmatwane opowieści o rodzinie i związkach między ludzkich, a nawet szczypta tajemniczości i fantastyki. Na pewno i u nas sprzedaż tej książki okaże się nadzwyczajnie wysoka, wydawca nie ma prawa stracić na takiej pozycji. Zanim jednak ktoś sięgnie po „Norwegian Wood” radzę przeczytać „Koniec świata i hard–boiled wonderland” czy „Kronikę ptaka nakręcacza” – wtedy łatwiej będzie można ocenić różnicę miedzy tym, na co naprawdę stać Murakamiego, a tym, na co pozwala on sobie w przypływach radosnego sentymentalizmu. Trzeba oddać sprawiedliwość wydawcy, który uczciwie ocenił tę książkę, dając jej wściekle różową okładkę z tandetnym, szmirowatym obrazkiem. Kto po nią sięga, wie, co czyni – i nie powinien udawać niewiniątka.
3.
„Ślepa wierzba i płacząca kobieta”. Dla wielu czytelników od niedawna dopiero rozsmakowanych w „Końcu świata i Hard-boiled Wonderland”, „Tańcz, tańcz, tańcz” czy bestsellerowym „Norwegian wood” (prawie 4 miliony egzemplarzy sprzedanych w samej Japonii) może to być zaskoczeniem, lecz pięćdziesięciodziewięcioletni obecnie Haruki Murakami już blisko trzydzieści lat czaruje, uwodzi i zniewala swoim gawędziarskim talentem coraz to nowe pokolenia czytelników i czytelniczek. Począwszy od debiutanckiej powieści „Hear the Wing Sing” z 1979 po dzieło ostatnie, znów nieco inne w stylu – „Po zmierzchu” (2004, Muza 2007). Lecz Murakami to nie tylko wybitny epik, którego kolejne dzieła powieściowe raz po raz okupują najwyższe miejsca wszelkich rankingów bestsellerów. Murakami to również wyborny nowelista, czego najlepszym dowodem opublikowany właśnie po polsku drugi już zbiór jego opowiadań, „Ślepa wierzba i śpiąca kobieta, znacznie obszerniejszy od poprzedniego „Wszystkie dzieci tańczą”. Przy lekturze tego ponad pięciuset stronicowego wyboru najcelniejszych krótszych form autora „”Przygody z owcą” przychodzi na myśl pytanie: jaka jest tajemnica tego pisarstwa? W czym tkwi sekret stylu Murakamiego, który, jak się wydaje, stopił w jedno skrajny realizm i nieznającą ograniczeń wyobraźnię? Jak temu japońskiemu mistrzowi udaje się tak perfekcyjnie, dyskretnie zarazem i finezyjnie dokumentować ludzkie fantazje, dziwactwa, neurozy i wszelkiego rodzaju niezwykłości, które, co jego czytelnicy przeczuwają, każdy zna, lecz mało kto umie nazwać i wyrazić tak, by nie umknęły ani psychologiczny realizm, ani też tajemniczość. Cóż, prawdopodobnie tym, co sprawia, że nowelistyka i powieściopisarstwo Haruki Murakamiego są tak popularne na całym niemal świecie, jest złamanie przez tego autora bariery z napisem: „Wszystko już było”. Może faktycznie „wszystko już było”, Murakami postanowił jednak nic sobie z tego nie robić i w kolejnych prozach łamie narracyjne schematy, miesza, a nawet stwarza nowe konwencje, a wreszcie: bawi, tumani, przestrasza. Niewielu jest obecnie pisarzy, w których tekstach precyzyjne opisy rzeczywistości, banalnej codzienności, stanowiłyby tło dla tak rozbuchanych wizji. I trzeba przyznać, że nie brakuje Murakamiemu Humoru, kiedy w opowiadaniu „Kamień w kształcie nerki, który co dzień jest gdzie indziej”, wkłada w usta głównego bohatera, początkującego pisarza Jumpeja zdanie o tym, że ten „nie miał zamiaru pisać czegoś tak oddalonego od rzeczywistości”. Czy jednak naprawdę teksty Murakamiego oddalone są od rzeczywistości? Warto przeczytać „Ślepą wierzbę i śpiącą kobietę, „Jej urodziny”, „Samolot albo o tym, że mówił do siebie, jakby recytował wiersze”, „Koty ludojady”, „Rozkwit i upadek pieczonych rożków”, „Lodowatego mężczyznę”, „Małpę z Shinagawy” i resztę tego zbioru, by samemu przekonać się o tym. Warto przeczytać tym bardziej, że przynajmniej niektóre motywy z zamieszczonych tu tekstów rozwinięte zostały w powieściach. Tak jest na przykład z opowiadaniem „Koty ludojady”, którego elementy zasiliły po kolei: „Na południe od granicy, na zachód od słońca”, „Kronikę ptaka nakręcacza”, i „Sputnik Sweetheart”. Fan i biograf Murakamiego, Jay Rubin, cytuje fragment posłowia jednego ze zbiorów opowiadań autora „Ubogiej krewnej”. Napisał tam Murakami m.in.: „Ludzie często pytają, w czym czuję się swobodniej: w opowiadaniach czy powieściach. Nie umiem odpowiedzieć. Mam taką właściwość, że po napisaniu powieści długo odczuwam niejasny żal, a jak napiszę kilka opowiadań, jakiś nieprzyjemny przymus każe mi zabrać się za większą pracę. Być może kiedyś przestanę tworzyć na przemian krótkie i długie formy, ale wiem, że na pewno chcę być prozaikiem, bo to najbardziej lubię”. Czytelnicy Murakamiego lubią to pewnie jeszcze bardziej.
4.
Jay Rubin, „Haruki Murakami i muzyka słów”. Pisarka Junot Diaz przed spotkaniem autorskim z autorem „Norwegian wood”: „Murakami nie przedstawia nam takiego świata, jakiego jeszcze nie widzieliśmy, tylko taki, jaki widzimy na co dzień, nie wiedząc o tym.” Gary Fisketjon, krytyk, próbując wyjaśnić fenomen popularności Murakamiego: „Ten Japończyk dokonał na Zachodzie przełomu (…), bo nieustannie się rozwija, zmienia i zakłada nowe maski, zaskakując pewnie siebie w nie mniejszym stopniu niż swoich czytelników.” Jay Rubin, w jednym z bardziej strzelistych aktów swojej książki: „Murakami, podobnie jak Proust, usiłuje zatrzymać bieg czasu”. – Takie głosy można by mnożyć, takich opinii, cytowanych i własnych Rubina, czytelnik „Muzyki słów” spotka mnóstwo. Lecz nie te zapisy krytycznej ekstazy świadczą o wartości pracy wykładowcy literatury japońskiej Uniwersytetu Harvarda. To książka świetna, gdyż Jay Rubin pisze po prostu o wszystkim, co z Harukim Murakamim związane. Dowiedzieć się od niego można m.in., jak to typowy przedstawiciel japońskiego środowiska literatów zawsze kojarzył się z dekadentem, który dużo pije i pali, a z pogorszenia stanu zdrowia czerpie materiał do swojej twórczości i jak Murakami stwierdził, że jego kariera będzie się opierać na dobrej kondycji fizycznej, po czym narzucił sobie zdrowy tryb życia i jego prosta dieta składa się w dużej części z warzyw (ogromne sałatki), lekkich japońskich potraw, oraz z niewielkiej ilości skrobi. Dowiedzieć się także można, że Murakami tłumacz jest ważną postacią we współczesnej literaturze japońskiej; popularność jego własnych dzieł przyczynia się do zainteresowania jego przekładami, a dzięki przekładom posiada on rozległą wiedzę na temat literatury zachodniej (zwłaszcza amerykańskiej), oraz że dzięki temu Murakami stał się jednoosobową rewolucją w japońskiej prozie, gdyż wniósł do niej nowe smaki: miejskie, kosmopolityczne i wyraźnie przyprawione po amerykańsku. Dodać do tego trzeba streszczenia i interpretacje wszystkich ważniejszych, wydanych do tej pory książek Murakamiego, które Rubin z lubością analizuje. I wiele jeszcze innych smakowitości. Nie ma co kryć: fani japońskiego autora powinni być tą biografią zachwyceni. I tylko życzyć by sobie należało, żeby za lat kilka, gdy lista tytułów Murakamiego jeszcze się powiększy, pojawił się tom kolejny tej błyskotliwej, niezwykle przystępnej biografii.
Haruki Murakami, „Tańcz, tańcz, tańcz”. Przełożyła Anna Zielińska-Elliott. Muza SA, Warszawa 2005.
Haruki Murakami, „Norwegian Wood”. Przełożyła Dorota Marczewska i Anna Zielińska-Elliott, Muza SA, Warszawa 2006.
Haruki Murakami, „Ślepa wierzba i płacząca kobieta”. Przełożyła Anna Zielińska-Elliott, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2008. (s. 510)
Jay Rubin, „Haruki Murakami i muzyka słów”. Przełożył Wojciech Górnaś, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2008. (s. 395)
Recenzje zebrane w „Haruki Murakami mix” pisane były na zamówienie „Studium” i „Reda”.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.