Jeżeli faktycznie jest tak, jak uważał Clausewitz, że „wojna to kontynuacja polityki przy pomocy odmiennych środków”, to po lekturze książki Toma Bradby’ego „Bóg Chaosu” wypada rozszerzyć nieco tę formułę i uznać, że wojna zmienia nie tylko środki do prowadzenia polityki. Bo może na przykład zmienić również diametralnie środki i obraz detektywistycznego śledztwa, takiego, w którym w zgodzie z wszelkimi regułami chodzi o zabójstwo, a nawet kilka zabójstw. I co dzieje się wtedy, gdy wojna zmienia obraz śledztwa? Wtedy śledztwo, z założenia badające sprawę kryminalną i zazwyczaj cywilną, w czasie wojny okazuje się częścią wojennej machiny i jest śledztwem, na ile wojna pozwala, „prowadzonym dostępnymi środkami”. A te środki w takim wypadku to: wojsko używane zamiast policji, fałszywi dezerterzy rozpuszczeni po mieście w roli agentów wywiadu używani w miejscu klasycznych informatorów z półświatka, polityka wchodząca w miejsce tropionych zazwyczaj motywów obyczajowych, oraz szerokie tło w postaci walki wywiadów, kontrwywiadów, wyzwoleńczego ruchu oporu i tyle samo walecznie i bohaterskiej, co skorumpowanej i zdemoralizowanej armii. Tom Bradby, autor „Boga Chaosu” przemyślał dokładnie wszelkie konsekwencje wynikające dla niego z faktu, że akcję swojego kryminału, będącego po trosze również thillerem politycznym postanowił umieścić w zajętym przez armię brytyjską Kairze roku 1942. Swoisty nastrój spowodowanej wojną dekadencji, wyraźne rozluźnienie obyczajów, aura oczekiwania na zbliżającego się od strony Aleksandrii armii Rommla – wszystko to jest znakomicie przedstawionym przez Bradby’ego tłem dla akcji, zawiązującej się po dokonaniu w krótkim odstępie czasu dwóch zagadkowych morderstw na oficerach brytyjskich o nazwiskach Smith i Wheeler. Śledztwo w ich sprawie prowadzi major Quinn, postać nietuzinkowa. W Nowym Jorku, gdzie był detektywem, wsławił się zimną krwią oraz zabójstwem bandyty, który miał wszelkie podstawy by wierzyć, że uniknie represji ze strony wymiaru sprawiedliwości. W Kairze Quinn jest z żoną, od której oddaliła go śmierć ich syn, co zresztą wtrąciło Quinna w długotrwałą depresję. Mimo tego osobistego załamania Quinn wykonuje swoje obowiązki i kiedy Smith oraz Wheeler giną, on podejmuje się prowadzenia śledztwa w ramach Specjalnego Wydziału Śledczego, którego jest oficerem i pracownikiem. Śledztwo to najwyraźniej nie jest na rękę innym oficerom ze stacjonujących w Kairze wojsk i bardzo szybko Quinn przekonuje się, że prowadzenie akcji dochodzeniowej w Nowym Jorku w czasie pokoju i ta sama robota w wojennym Kairze to nie to samo. Jest w tej książce jeszcze coś – haczyk. To sposób, w jaki Bradby przedstawia armię brytyjską i jej amerykańskiego sojusznika w Egipcie. Żołnierze tej armii oddają się rozmaitej, wysoce jak na standardy moralne armii zdemoralizowanej rozpuście, okazują się sadystami, biernymi homoseksualistami, których łatwo zaszantażować, a także pazernymi zdrajcami i sprzedawczykami. I ten obraz armii, jaki Bradby przedstawił na kartach „Boga Chaosu” każe zastanowić się, jakiemu celowi miało służyć umieszczenie akcji tej książki w Egipcie w roku 1942. I czy młodemu autorowi (Bradby to rocznik 1967) nie chodziło przypadkiem, niejako przy okazji, o to, by nie umieszczać akcji takiej powieści, tak opisującej wojskowych na podległym im terytorium, na przykład w Iraku, na przykład około roku 2002? Czytelnik sam może zdać sobie takie pytanie w trakcie lektury i odpowiedzieć na nie w zgodzie z własnymi przemyśleniami. Tak czy inaczej w tym chyba największa siła powieści Bradby’ego, że potrafił on wytworzyć odpowiedni nastrój do opowiedzenia takiej właśnie, krminalno-wojennej historii. Oraz że tak poprowadził wątki – śledztwa, walki wywiadów, rodzinnych problemów głównego bohatera, a także wojskowych obyczajów – że „Boga Chaosu” czyta się bez znużenia, a miejscami nawet ze sporą przyjemnością.
Tom Bradby, „Bóg Chaosu”. Przeł. Beata Długajczyk, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.