Porada dnia:
Wyobraź sobie swojego czytelnika. Jednego. I pisz właśnie dla niego. (J.W.)
Cytat do rozważenia: „Dawniej, wie pan, Tołstoj, czy Balzak, mogli pisać mniej więcej dla wszystkich, ale dla dzisiejszego literata to prawie niemożliwe, ponieważ nie mamy już wspólnego świata, jest z dziesięć osobnych światów, które sobie naszych czytelników wydzierają. Jak znaleźć język, który by przemówił jednocześnie do konserwatysty-katolika, do niewierzącego egzystencjalisty, do normalnego „realisty”, do kogoś, czyja świadomość przeorana jest Husserlem, lub Freudem, do kogoś, kto swoją wrażliwość wykształcił na surrealizmie? Różne rzeczywistości, inne widzenie, inne odczuwanie. I w tych przeróżnych panoramach wyżywa się cała rozmaitość naszych temperamentów. Minął czas czytania zwykłego.” (Witold Gombrowicz, „Testament. Rozmowy z Dominique de Roux”)
Komentarz. O tworzeniu „profilu bohatera” powstały tomy. Niektórzy nauczyciele pisania uważają wręcz stworzenie kompleksowego, wielostronicowego profilu (najczęściej przy użyciu tzw. kwestionariusza bohatera, obejmującego przeszłość i przyszłość postaci, jej lub jego wygląd, nawyki, kolor oczu, stosunki rodzinne i towarzyskie, ukończone szkoły, etc., etc., etc.) za jedno z podstawowych zadań autora, który chce lepiej wyobrazić sobie świat powieści, nad którą pracuje lub zamierza pracować. Według tych, często zresztą bardzo dobrych, nauczycieli pisania nic tak nie pomoże twojej prozie, jak gruntowne poznanie występujących w niej charakterów. Moje podejście jest inne. Uważam, że wystarczy znać płeć i wiek bohatera czy bohaterki, a jacy oni są, to już wyjdzie w akcji, dialogach, retrospekcjach. Zwykle wychodzi. Dlatego nie sugeruję produkowania elaboratów o tym, co bohater robił mając lat pięć i piętnaście, jeśli nie jest to absolutnie konieczne dla opowiadanej historii. Oczywiście nie znaczy to, że nie warto poświęcić czasu na wyobrażenie sobie bohaterów – wyobrażanie sobie postaci i wszelkich innych detali tekstu, nad którym się aktualnie pracuje, zawsze się opłaca. Tylko nie utknij w tym. Nie uczyń z wymyślania nieistotnych detali celu samego w sobie. OK? I jeszcze jedno. O ile nie jestem zwolennikiem „kwestionariuszy bohatera”, o tyle wydaje mi się, że pożyteczne może być wyobrażenie sobie potencjalnego czytelnika lub czytelniczki dla tego, co piszesz. Potencjalnego? Niech będzie nawet, że idealnego. Wiadomo, że takim najlepszym, najfajniejszym, po prostu idealnym czytelnikiem, zawsze zainteresowanym tym, co masz do napisania i co już masz napisane, jesteś ty sam. W porządku, pewnie nawet zdrowo jest być swoim własnym najfajniejszym czytelnikiem. Jeżeli jednak nie masz w planie wykupić wszystkich egzemplarzy swojej książki i ciekawi cię, kto jeszcze zechce wysłuchać twojej historii, warto może pomyśleć o kimś innym jako o czytelniku? To pomyśl: kogo zainteresuje twoja fabuła? Kogo uwiodą bohaterowie, przy których tyle się napracowałeś, być może drobiazgowymi informacjami uzupełniając dla każdego z osobna kolejne rubryki „kwestionariusza bohatera”? Jeżeli jesteś autorem prozy gatunkowej, masz w tym momencie nieco łatwiej. Czytelnicy horrorów mają pewne cechy i upodobania wspólne, których nie mają czytelniczki romansów – i odwrotnie. Jeśli więc piszesz horrory czy romanse i znasz swój gatunek, znasz też jego wymogi. Wiesz mniej więcej, jakie osoby kupują książki pełne strachu lub romantycznych uniesień. Wiesz, czego szukają. Jeżeli jednak nie jesteś pewien gatunku? Jeśli chcesz napisać dobrą powieść obyczajową, dziejącą się we współczesności, w której będzie trochę o miłości, trochę o strachu, trochę o wszystkim innym, co uważasz za istotne – do jakiego czytelnika powinieneś kierować słowa? Często spotykana porada mówi w tym wypadku, że najlepiej by było, abyś wyobrażał sobie czytelnika jako przyjaciela, do którego zamierzasz napisać długi list w formie powieści. I jest to rada znakomita, pod warunkiem, że dla każdego kolejnego „listu” będziesz wyobrażać sobie tę samą osobę. Nie możesz skakać, zmieniać zdania. Nie próbuj tego, jeśli naprawdę nie musisz. Jeszcze się taki autor nie narodził, który by wszystkim dogodził i naprawdę większe szanse masz, jeśli wymyślisz sobie jednego czytelnika, przyjaznego, lubiącego twoje pisanie i gotowego pójść z tobą na koniec powieściowego świata, jaki stworzysz. Możesz nawet napisać pierwszy rozdział w formie listu do tego wyimaginowanego, w tym momencie idealnego czytelnika. Jeśli potraktujesz go poważnie, jeśli będziesz starać się na każdej stronie rozbawić go, zainteresować, nie znudzić, wciągnąć w opowieść i życie twoich postaci, jest spora szansa, że właśnie ten wymyślony czytelnik stanie się zapowiedzią wszystkich prawdziwych czytelników, jacy sięgną po twoją książkę, kiedy już się ukaże.
Ćwiczenie. Weź fragment (scenę czy rozdział) powieści, nad którą pracujesz, lub opowiadanie. Napisz ten kawałek jeszcze raz, tym razem w formie listu do dobrego przyjaciela bądź przyjaciółki (może to być osoba prawdziwa, jeśli taką znasz, lub zmyślona wedle twoich pragnień). Wykorzystaj te same opisy, dialogi, pierwotnie użyte detale, ale cały czas myśl o tym jednym jedynym, bardzo konkretnym odbiorcy twojego listu-powieści. Po skończeniu porównaj wersje. Zastanów się, co dodałeś i z czego zrezygnowałeś, mając na oku konkretnego, jednego odbiorcę?
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.